Wiecie co moim subiektywnym zdaniem „gubi” większość biznesów? To, że ich właściciele za szybko przyzwyczajają się do dobrego i są mało odporni na zmiany na rynku. Nie mówiąc już o kreowaniu potrzeb klienta. W skrócie jedziemy sztampę. I to po całości. Jeżeli coś 20 lat pełniło daną funkcję to ma tak być i teraz koniec kropka. Jeżeli nie to biznes się zamyka, dotkliwie oceniając panujący ustrój, politykę etc. Tendencja w narodzie do marudzenia jest – nie ma co. Ale do elastyczności już niekoniecznie. Na szczęście co prawda w ślimaczym tempie, ale jednak zmienia się. Przykładem takiego świeżego spojrzenia są sławne w latach 90-tych sale weselne.

Sale weselne to relikt ubiegłego dziesięciolecia. Ówcześnie bawiono się właśnie tam i właśnie tam organizowano wesela. Nikt nawet nie myślał, że może być inaczej. Przaśne bale, gdzie spędzano całą rodziną i na których bawiło się niekiedy kilkadziesiąt osób. Potem sale weselne przeszły do lamusa. A wesela przeniosły się do restauracji i sali w hotelach. Imprezy organizowano gdzie indziej, ale same budynki, tzn same sale weselne pozostały.  Wiele z nich stoi i niszczeje. Zwłaszcza te gdzie lokalizacja nie była ich najmocniejszą stroną. Ale to nie powód do załamywania rąk. Ostatnio jak grzyby po deszczu rosną businesslofty. To te same sale weselne tylko mocno zmodernizowane i dostosowane do spotkań biznesowych w których można prowadzić nowoczesne szkolenia. Ich industrialny często wygląd bardzo zachęca potencjalnych najemców. Taka sale można wynająć z opcją kateringu, można w niej organizować zarówno dyskusyjne fora jak i evnty firmowe. To naprawdę fascynująca metamorfoza tych miejsc i pokazanie, że duch kreatywności w narodzie nie ginie. Co więcej największym zainteresowaniem właśnie cieszą się te lokale które jako sale weselne nie były rozchwytywane bo były np. na obrzeżach miasta. Teraz są jak znalazł. To jest właśnie kreatywność i innowacyjność. To jest nowoczesne biznesowe podejście którego najważniejszym czynnikiem jest elastyczność na czynniki rynku.